xjmucha@wp.pl

+ 25 643 52 91

Parafia

Wołyńce

Figura MB Fatimskiej

Figura Matki Boskiej

Fatimskiej

13.08.2017 

Ceremonii nałożenia Korony Wdzięczności na skronie Matki Bożej Fatimskiej dokonał Ordynariusz Siedlecki Ksiądz Biskup Kazimierz Gurda podczas Mszy Św. o godzinie 12.00.

Po Mszy Św. ks. proboszcz Janusz Stefaniuk zaprosił Gości i Parafian na poczęstunek: grochówkę i ciasto. We wnętrzu kościoła, po Koronce do Miłosierdzia Bożego, Zespół Muzyczny "Akord" zaprezentował montaż słowno - muzyczny.

 

A jak doszło do tej uroczystości - dowiemy się z listu ks. Janusza Stefaniuka, skierowanego do wiernych za pośrednictwem mediów parafialnych:

 

"Gdy trzy lata temu przybyłem do naszej Parafii, zastałem w prezbiterium, na dużym drewnianym podeście figurę Matki Bożej Fatimskiej, która - jak się potem dowiedziałem, została zakupiona przez wiernych z konkretną intencją dziękczynną. Ta figura jest obecnie noszona w feretronie podczas procesji.

 

Przyznam się, że widziałem bardzo dużo identycznych takich figur; niestety - forma, jaka służy do ich masowego powielania, nie jest zbyt udana i szczęśliwa; spełnia kryteria, by umieścić ją w przydomowej kapliczce, czy domowym ołtarzyku, ale nie mieści się w obowiązujących kanonach i przepisach.

 

Ktoś powie, że jestem bezduszny i "czepiam się". Tym, którzy nie słuchali tydzień temu ogłoszeń przypomnę, że swego czasu wykładałem alumnom w Seminarium przedmiot, na którym omawiałem też te przepisy. Potem, pracując w Kurii Diecezjalnej jako diecezjalny konserwator zabytków - stałem na straży, by we wnętrzach kościelnych, przy ich ozdabianiu, przestrzegano odgórnych orzeczeń.

 

Wielu księży odwiedza naszą świątynię, jej proboszcza i każdy prosi o możliwość zobaczenia wnętrza naszego Sanktuarium. Przykro byłoby, aby mi któryś z dawnych słuchaczy, czy kapłanów, którym pomagałem w wystroju wnętrza kościelnego zarzucił mi, że innych pouczał, a sam nic sobie z tego nie robi...

 

Dotychczasowa figura Fatimska - feretron, powędrowała więc pod chór, gdzie znajdują się pozostałe paramenty procesyjne.

 

Przyznam się, że bardzo często myślałem o tym, by piękna Madonna Fatimska zagościła na stałe i w godnym miejscu w naszym kościele.

 

Niedawno wybrałem się na rekolekcje kapłańskie na południe Polski.

 

Przyznaję się: wyjeżdżając w sercu marzyłem, aby po skończonych rekolekcjach pozostać jeszcze dwa - trzy dni na południu i ... poszukać takiej rzeźby Matki Bożej Fatimskiej. Myślałem, ze pojadę na Krzeptówki, czy do Krakowa - bo będzie większy wybór...jednak wola Nieba była inna...

 

Któregoś dnia udałem się do Dukli, by nawiedzić relikwie Św. Jana z tejże Dukli i pomodlić się w przepięknej, wysoko położonej w górach jego pustelni /rzeczywiście - byłem tam/. Ale jadąc, po drodze zauważyłem w Miejscu Piastowym, na wzgórzu otoczonym pięknym założeniem parkowym duży kościół z kopułą. I tak, "niechcący" znalazłem się w Polskim Sanktuarium Św. Michała Archanioła i Bł. Ks. Bronisława Markiewicza - założyciela Księży Michalitów.

 

Zostawiłem skodę u podnóża i zacząłem wspinać się pod górę, do Sanktuarium.

 

W pewnym momencie, popatrzyłem na budynek po prawej stronie kościoła /okazało się, że to wielka księgarnia katolicka i sklep z dewocjonaliami/ i w oknie tegoż sklepu/księgarni zobaczyłem kawałek czegoś..... co przypominało mi Figurę Fatimską. Natychmiast pomyślałem, że może marzenia moje właśnie tutaj się zrealizują.

 

Po wejściu do wnętrza zostałem zaskoczony wielką ilością towarów; czegóż tam nie było! Masa książek, chyba ze wszystkich wydawnictw katolickich; obrazy, obrazki, rzeźby, figurki, dewocjonalia; istny zawrót głowy!

 

Ale ja szukałem.... Fatimskiej. Natychmiast spojrzałem w okno i ... NIC! Nic, żadna figura czy rzeźba nie stała w oknie! Wyszedł staruteńki zakonnik i spytał grzecznie, w czym może pomóc. Przedstawiłem się i gdy usłyszał, że jestem z diecezji siedleckiej serdecznie się uśmiechnął i wyznał, że długie lata posługiwał w Sanktuarium Fatimskim w Górkach koło Garwolina!

 

Porozmawialiśmy o tym, o tamtym i w końcu wyznałem, że szukam figury Madonny Fatimskiej do naszego kościoła. Ręką pokazał mi całe mnóstwo figur, figurek na półkach i powiedział, bym sobie którąś wybrał. Pytam - czy to już wszystkie?

 

Odpowiada, że tak. Przykro mi się zrobiło i zacząłem być na siebie zły, że coś mi się z tym oknem przewidziało. Żal duszę ścisnął!

 

Zakonnik wyszedł do innej sali sklepowej, a ja, powoli zacząłem odmawiać "Zdrowaśki" - co często czynię, gdy jestem podenerwowany albo zawiedziony. Trochę się uspokoiłem; zacząłem oglądać dewocjonalia, kartkować liczne książki; jeszcze raz spojrzałem w puste okno i .................... dopiero teraz dostrzegłem, że w pomieszczeniu są DWA OKNA! Drugie okno było zastawione towarem, książkami, ale spoza tej sterty, u góry wystawało..... kawałek głowy? Czegoś białego! Pod ręką stała drabinka, więc korzystając, że byłem w tej chwili sam, wdrapałem się na nią i powoli zacząłem zdejmować różne rzeczy /głównie książki/, aż moim oczom ... ukazały się JEJ OCZY!!! W końcu cała głowa! JAKA TWARZ! SPOJRZENIE! Ale szczególnie ..OCZY!!!

 

Mało nie spadłem z drabinki.... a jednak mi się nie przewidziało, gdy z zewnątrz zobaczyłem kawał białego płaszcza /widać to na zdjęciu - drugie okno od lewej, na parterze/. W tym momencie wszedł tenże starszy zakonnik i na twarzy jego pojawiło się wielkie zdziwienie, pomieszanie z zakłopotaniem, bo ..... miało już nie być innej Madonny Fatimskiej w tym sklepie....

 

Wzrokiem zapytałem, wskazując na odsłoniętą część figury; Poprosił, bym zszedł na dół, ujął mnie pod rękę i poprowadził na zewnątrz, na ławkę. Usiedliśmy i zaczął sam z siebie opowieść, której się nie spodziewałem.

 

Otóż był żył sobie po wojnie w Niemczech Żyd - Karl Vincent Arenfeld. Miał już około pięćdziesiątki, gdy stwierdzono u niego złośliwego raka płuc. Rokowania były już bardzo złe; wdały się przerzuty. Leżał i bardzo cierpiał, znikąd nie oczekując już ratunku. Pewnej nocy we śnie zobaczył przepiękną młodą kobietę, która zapewniła go, że mu pomoże i że on wyzdrowieje - bo należą do tego samego Narodu Wybranego;

 

ale w zamian zażądała, by będąc już całkowicie zdrowym uczynił rzeźbę taką, jaką widzi w tej kobiecie ze snu, obiecującą mu wyzdrowienie.

 

I uzdrowienie nastąpiło, choć lekarze nie umieli tego wytłumaczyć z medycznego punktu widzenia. Ale, pomimo zdrowia Karl Vincent miał teraz jeszcze jeden wielki problem: trochę kiedyś amatorsko malował, ale nigdy nic nie wyrzeźbił!

 

Zapisał się nawet na kurs u znanego rzeźbiarza w Monachium, trochę popróbował, ale nie zdradzał się nikomu, dlaczego chce tak usilnie nauczyć się tej sztuki. W końcu spróbował swoich sił w glince, w ceramice. Robił szkice tej Pani ze snu; wiele szkiców.

 

Któregoś razu te szkice wpadły w "niepowołane ręce". Oglądający je mężczyzna okazał się polskim zakonnikiem - księdzem Mieczysławem, który od paru lat pracował w niemieckiej parafii pod wezwaniem Matki Bożej Fatimskiej. Gdy Karl nerwowo wyrwał kapłanowi szkice, ten powiedział, że nieźle narysował Madonnę Fatimską!

 

Po wielkiej konsternacji i nie mniejszym zdziwieniu zrozumiał, że we śnie widział Matkę Jezusa. Ksiądz, po paru dniach spotkał się z nim ponownie i pokazał mu zdjęcia i obrazki Matki Bożej Fatimskiej. Karl aż jęknął: "To ONA!"

 

Skąd się wziął polski zakonnik w szkółce dla rzeźbiarzy? Jego parafia posiadała kościół, który był zborem protestanckim, który odkupiono za niewielką sumę; trzeba było urządzić na nowo wystrój wnętrza i ksiądz szukał kogoś, żeby wyrzeźbił Patronkę kościoła i parafii.

 

Natknął się na Karla, "przez przypadek" zobaczył jego rysunki i szkice i ........zaproponował mu, by wyrzeźbił w ceramice - jeśli mu najłatwiej tworzyć w takim materiale - właśnie Madonnę Fatimską. Podał mu nawet wymiary Cudownej Figury, znajdującej się w Kaplicy Objawień w Fatimie. Karl nie miał wyjścia. Wiązała go obietnica i to, że wyszedł cało ze śmiertelnej choroby.

 

Pracował nad rzeźbą półtora roku. Wreszcie wypaloną w piecu ceramiczną rzeźbę pokrył farbami. Zadzwonił po polskiego zakonnika.

 

Ukazał mu swoje dzieło. Kapłan ukląkł i ze łzami w oczach ucałował stopy Maryi w znaku figury. Karl nawet nie chciał słyszeć o jakiejkolwiek zapłacie. Ksiądz obiecał mu, że będzie się za niego często modlił i ofiaruje za niego każdego roku Mszę Św. w dniu, w którym przebudził się Karl po nocnym widzeniu Pięknej Pani.

 

Zbliżała się historyczna wizyta Jana Pawła II w Fatimie - w rocznicę zamachu na jego życie. Był rok 1982. Polski kapłan - ks. Mieczysław postanowił z delegacją swoich niemieckich parafian pojechać do Fatimy z nową rzeźbą Matki Bożej.

 

Dzięki znajomościom, dostał się po głównej Mszy Św. do otoczenia Ojca Św., którego poprosił o pobłogosławienie tejże figury. Jan Paweł II spełnił prośbę rodaka, a nagle, obecna na tę okazję w Fatimie - Siostra Łucja wyszła ze szpaleru zakonnic swego karmelitańskiego zgromadzenia i objąwszy Figurę ucałowała ją i westchnęła, patrząc Maryi w Jej oczy: "Jest podobna do Naszej Pani".

 

Rzeźba została umieszczona w ołtarzu głównym poświęconego Madonnie kościoła.

 

Przez kilka lat, wokół Maryi pojawiło się dużo wotów - świadectw wysłuchanych modlitw. Można sobie tylko wyobrazić radość serca księdza Mieczysława, gdy wiózł do swojej parafii figurę Madonny, zaopatrzoną osobistym pobłogosławieniem jej przez Ojca Św. Jana Pawła II i niezwykłym świadectwem i gestem ostatniej, spośród widzących dzieci z Fatimy!

 

Po umieszczeniu Figury w głównym ołtarzu kościoła ks. Mieczysław dał osobiste świadectwo historii jej powstania i poświęcenia, oraz słów Siostry Łucji w Fatimie. Na wyraźną prośbę Karla, nie wymienił go, jako twórcy rzeźby, ale anonimowo opowiedział o okolicznościach jej powstania.

 

Z biegiem czasu, wokół Madonny Fatimskiej gromadziło się coraz więcej osób, prosząc, ale i dziękując za bardzo wiele wysłuchanych modlitw. Gabloty z dziękczynnymi wotami wypełniały coraz bardziej otoczenie ....słynącej już z wielu łask Matki Bożej w tej rzeźbie.

 

 

Przyszedł rok 2004.

 

 

Wspólnota parafialna ks. Mieczysława, nie była w stanie udźwignąć kosztów utrzymania kościoła i obiektów duszpasterskich parafii.

 

Rada Parafii /która w Niemczech może więcej, niż proboszcz - jeśli chodzi o sprawy ekonomiczne/ podjęła jednogłośnie uchwałę, że nie da się finansowo utrzymać kościoła, więc trzeba go odsprzedać.

 

Skorzystano z propozycji sąsiedniej parafii, by tam - raz w tygodniu i raz w niedzielę można było sprawować nabożeństwo dla dotychczasowej wspólnoty parafii Matki Bożej Fatimskiej. Sprzęty kościelne rozdzielono, część sprzedano do okolicznych parafii. Ale ks. Mieczysław uparł się i postawił na swoim: on, zabiera figurę Matki Bożej ze sobą: do Polski!

 

Wota, które były tak licznie zgromadzone przy Matce Bożej, ks. Mieczysław osobiście zawozi do Fatimy i składa w tamtejszym Sanktuarium.

 

Kończąc swój pobyt w Niemczech, postanawia Figurę zabrać ze sobą do Polski. Ładuje swój dobytek do podstawionego busika: osobiste rzeczy, parę kartonów książek i ... FIGURĘ MADONNY FATIMSKIEJ. Sam, ma jechać samochodem osobowym z kierowcą.

 

W ostatniej chwili, przed wyruszeniem mówi do kierowcy osobówki, że chce jechać furgonetką "na pace", by trzymać figurę, aby się nie potłukła podczas drogi. I tak czyni. Przed polską granicą, na samochód osobowy najeżdża tir i miażdży pół samochodu osobowego, którym - jako pasażer, miał jechać ks. Mieczysław. Kierowca, ranny, ale uszedł z życiem. Niemiecka policja stwierdza na miejscu, że gdyby obok ktoś siedział, jako pasażer - byłby ... miazgą.

 

Ks. Mieczysław cało, zdrowo i z nietkniętą Figurą przyjeżdża do macierzystego klasztoru. Chce ofiarować Figurę do miejscowego Sanktuarium, ale okazuje się, że świątynia ma już figurę fatimską od kilku lat;

 

Zatrzymuje więc - jak zaczął Ją nazywać - Madonnę Ocalenia w swojej celi zakonnej. Gdy już śmiertelnie choruje, prosi swojego współbrata, by - gdyby odszedł z tej ziemi - zaopiekował się jego Madonną. Współbrat obiecuje /właśnie ten zakonnik, który mi to wszystko opowiedział/.

 

Ks. Mieczysław odchodzi do Pana w pierwszą sobotę miesiąca maja 2010 roku.

 

Karl Vincent, który już nigdy więcej nic nie wyrzeźbił /dlatego cisza o nim w internecie/ zmarł nagle podczas swojej prywatnej pielgrzymki do Fatimy w pierwszą sobotę miesiąca października 2010 roku.

 

 

Znów przypadek?

 

Zapytałem "swojego" zakonnika, czy widzi możliwość, abym ....." odkupił " tę rzeźbę dla naszego Kościoła Parafialnego?

 

Zamyślił się długo, po czym powiedział, abym - jeśli mogę i chcę, przyjechał nazajutrz.

 

Zapewne domyślacie się, że ta noc, to było i czuwanie i modlitwa, aby wszystko tak się ułożyło, bylebym tylko wywiózł stamtąd Madonnę i szczęśliwie przywiózł Ją do naszej Parafii.

 

Nazajutrz, godzinę wcześniej, niż się umawialiśmy, jestem na miejscu. Poszedłem do kaplicy Św. Michała Archanioła i zaczynam z Nim gadać, prosić o pomoc, perswadować, obiecywać.. /patrz zdjęcie kaplicy/; W końcu dochodzi do spotkania z "moim" staruszkiem zakonnikiem.

 

Oczami pytam o jego postanowienie. Uśmiecha się łagodnie, choć z oczu płyną mu łzy.

 

Mówi, że był wczoraj wieczorem na grobie ks. Mieczysława i - gdy zadał mu pytanie, co powinien uczynić wobec natręta z Siedlec - odczuł tak wielki spokój serca, łagodność i pewność, że jego przyjaciel - ks. Mieczysław zgadza się na odstąpienie rzeźby dla naszego kościoła.

 

A ja..... mało się nie rozbeczałem, gdy dotarło do mnie, że ... że "zachciało mi się" tych rekolekcji W TYM CZASIE I W TEJ OKOLICY;

 

i choć miałem pieniędzy tylko tyle, by właśnie tam, w tym sklepie zakupić i podarować naszej Parafii figurę Niepokalanej /która już jest na nowym ogrodzie skalnym/, i że miałem od kogo pożyczyć 3 000 zł, by złożyć ofiarę na Sanktuarium z racji wywiezienia stamtąd Figury Fatimskiej /z tej kwoty 3000 zł mój rozmówca obiecał, że ufunduje tablicę na grób ks. Mieczysława, a resztę przeznaczy na Seminarium Duchowne, jakie tam się znajduje/.

 

Jak pakowaliśmy rzeźbę, to tenże zakonnik dołożył tyle starań, byleby tylko nie uszkodziła się w drodze. Z tyłu, na dole Figury Fatimskiej, Karl umieścił swoje inicjały pod "Made in Germany" : K V A

 

Kochani, już upatrzyłem miejsce w naszej świątyni na umieszczenie na stałe tejże niezwykłej w swojej historii Figury Fatimskiej. Chcę sam zaprojektować i zamówić u rzeźbiarza oprawę artystyczną dla niej.

 

Jest Opatrzność! Jest działanie Ducha Św. i zatroskana Obecność pośród nas Matki Boga i naszej Matki! .... no i chyba to, że nie ominąłem bezczelnie Sanktuarium Św. Michała Archanioła /którego małą replikę umieściłem na dębaku - przy wejściu na plebanię/; nadziwić się nie mogę, ale..... czy tylko o zdziwienie chodzi?

Pozdrawiam Wszystkich bardzo wzruszony; serdecznie i z podziękowaniem za uwagę i wsparcie dzieła.

Z serca + błogosławię

- ks. Janusz Stefaniuk"

 

(Ks. Janusz Stefaniuk - proboszcz naszej Parafii w latach 2010-2019)

Zapraszamy do galerii >

 

Masz pytania? Napisz.

Kontakt

Parafia św. Józefa Robotnika

Diecezja Siedlecka, Dekanat Domanicki

ul. Bursztynowa 1

08-110 Wołyńce

tel. 25 643 52 91

Ks. Proboszcz: xjmucha@wp.pl

Adm. stron: parafia.www@wp.pl

Nr konta Parafii:

23 2030 0045 1170 0000 0290 8340

Parafia w mediach:

MSZE ŚWIĘTE:
Niedziela:  8.30, 11.00, 17.00

Dni powszednie: godzina -  18.00

Środa i sobota godz. 6.00 Msza św. roratnia

Spowiedź: przed każdą Mszą św.

Strona www stworzona w kreatorze WebWave.